Przygoda z potencjałem, ale z haczykami
Na Eternal Edge+ Prologue trafiłem trochę przypadkiem, scrollując sklep w poszukiwaniu czegoś darmowego, co dałoby się ograć bez ciśnienia i inwestowania kasy. Zainteresował mnie styl – coś pomiędzy klasycznymi RPG z czasów PS2, a czymś niezależnym i zrobionym przez pasjonatów. Odpaliłem z ciekawości, bez wielkich oczekiwań, i szczerze? Z jednej strony byłem pozytywnie zaskoczony, z drugiej – trochę zderzyłem się z rzeczywistością, bo choć gra ma klimat, to nie wszystko tam działa jak trzeba. Ale do rzeczy.
W grze wcielamy się w typowego „wybrańca” – bohatera o imieniu Cross, który ma jedno wielkie zadanie: uratować swoją ukochaną z rąk złowrogich sił. Brzmi jak klasyka? No i tak właśnie jest. Cała historia przypomina trochę zlepek tego, co znamy z innych gier RPG – odrobina Zeldy, trochę Fable, szczypta anime, a wszystko posypane lekko humorystycznym tonem. Prolog wrzuca nas praktycznie od razu w wir wydarzeń. Nie ma długich przerywników filmowych, nie ma wielkiego wprowadzenia – budzimy się, poznajemy cel i ruszamy przed siebie.
Świat przedstawiony w grze ma potencjał – niby bajkowy, ale czuć w nim nutkę mroku. Pełno tam nieumarłych, ruin, magicznych miejsc i NPC-ów, którzy rzucają nam drobne zadania. Fabuła na razie nie wciąga jakoś mega głęboko, ale daje wystarczająco dużo powodów, by iść dalej i odkrywać co się dzieje. Na pewno nie jest to poziom Wiedźmina, ale jak na darmowy prolog – historia jest solidna i daje wyobrażenie o tym, jak może wyglądać pełna wersja. Szczególnie że klimat świata i sama postać Crossa mają potencjał na coś więcej niż tylko „idź, zabij, uratuj”.

No dobra, skoro fabułę mamy za sobą, to czas pogadać o tym, jak się właściwie w tę grę gra. Tutaj jest trochę mieszanka wrażeń, bo z jednej strony gameplay wciąga, a z drugiej – momentami potrafi zirytować. Eternal Edge+ to RPG akcji z elementami hack’n’slash, czyli głównie: biegasz, bijesz, zbierasz loot i wykonujesz questy. Brzmi znajomo? Bo właśnie na tym opiera się cały rdzeń gry.
Walka to coś, co może zarówno wciągnąć, jak i rozczarować. Na początku dostajemy podstawowy miecz i ruszamy rozwalać pierwsze szkielety. Ciosy są proste, ale mają moc – satysfakcja z uderzenia jest okej, choć animacje nie są zbyt płynne. Sterowanie miejscami wydaje się trochę „drewniane” – uniki są powolne, blokowanie toporne, a celowanie z dystansowych ataków to loteria. Czasami kamera wariuje, szczególnie w ciasnych miejscach albo gdy przeciwników jest kilku. Ale jeśli przymknąć na to oko, to sama rozgrywka daje radę.
Do tego dochodzą elementy RPG – ulepszanie ekwipunku, zbieranie nowych broni, rozwijanie umiejętności i eksplorowanie świata. Jest nawet trochę craftingu, choć nie tak rozbudowanego jak w większych tytułach. W międzyczasie trafiamy na zadania poboczne, zagadki środowiskowe i poukrywane skrzynie z lootem. To wszystko sprawia, że gra nie jest liniowa – możesz poświęcić czas na główny wątek albo trochę pobłądzić i poszukać bonusów.
Oprawa graficzna to klasyczne low-poly 3D – prosty styl, ale z charakterem. Nie ma tu hiperrealistycznych tekstur, ale lokacje są kolorowe i zróżnicowane. Czasem coś nie gra z oświetleniem albo z zasięgiem widzenia, ale ogólny klimat świata jest przyjemny. Muzyka? Powtarzalna, ale nie przeszkadza. Gra się z nią w tle bez irytacji – można uznać, że spełnia swoje zadanie, choć nie zostaje w głowie jak soundtracki z większych produkcji.


Jak każda gra, Eternal Edge+ Prologue ma swoje mocne i słabsze strony. Największy plus to zdecydowanie klimat – czuć, że twórcy mieli pomysł na swój świat i mimo technicznych ograniczeń, chcieli stworzyć coś z duszą. Jest tu miejsce na odkrywanie, walkę, rozwój postaci i nawet odrobinę humoru. Całość przypomina stare RPG-i, które ogrywało się za dzieciaka, więc jeśli ktoś ma sentyment do takich klimatów, to z miejsca poczuje się jak w domu.
Duży plus za to, że jak na prolog – gra daje naprawdę sporo treści. To nie jest 10-minutowy samouczek, tylko kilkadziesiąt minut grania, w trakcie których faktycznie poznajesz świat, mechaniki i masz co robić. Do tego dochodzi fakt, że to wszystko jest za darmo – żadnych mikrotransakcji, żadnych paywalli. Chcesz spróbować? Pobierasz i grasz, bez kombinowania. To się dziś rzadko zdarza.
Ale – no właśnie – są też minusy, których nie da się przemilczeć. Sterowanie bywa toporne, animacje miejscami wyglądają jak z gier sprzed dekady, a kamera potrafi napsuć krwi. Niektóre zadania są słabo opisane, przez co można się zgubić albo utknąć. Brakuje też większej głębi w dialogach czy postaciach – póki co to dość płasko rozpisane role, bez większych emocji. Do tego dochodzą drobne bugi: przeciwnicy czasem się blokują, tekstury nie ładują się poprawnie, a HUD potrafi się „przywiesić”.
Podsumowując: Eternal Edge+ Prologue to bardzo przyzwoity wstęp do czegoś większego. Jeśli potraktujesz go jako demo – to wypada całkiem nieźle. Ma swoje niedoróbki, ale daje obraz tego, czego można się spodziewać po pełnej wersji. Dla fanów lekkich RPG z retro klimatem i tych, którzy nie oczekują AAA jakości – warto sprawdzić. Ja na pewno rozważę pełną wersję, bo widać, że w tym świecie drzemie spory potencjał.
🎯 Ocena prologu: 6,5/10 – dobre na start, ale pełna wersja musi dowieźć więcej.